Zapomniałem, jak pachną twoje dłonie,
piszesz niespodziewaną nocą.
Jeszcze się dąsam trochę:
mydłem i kremem do rąk, cebulą w kostkę krojoną.
Nie to chcę sobie przypomnieć,
powiedz mi, jak pachną wieczornie?
Uśmiecham się przekornie:
wieczornie? Szamponem ziołowym i żelem lawendowym.
A jeszcze? Jak pachną, gdy sprzątniesz dzień
i w fotelu zaczynasz podróże?
Przebiegam po klawiaturze:
czekoladą i whisky, wiatrem znad klifu, kwiatem dzikiej róży.
A jeszcze? Jak pachną w środku nocy,
gdy kołyszesz mnie swoim oddechem?
Czuję na sobie twój wzrok,
czuję ich zapach, lecz to...
już tylko nam dwojgu opowiem...
Dzielę się
22 godziny temu
Tak mi nasuwa "Rozmowę liryczną" Gałczyńskiego. Uszczegółowienie miłości. Bardzo przypadło mi do gustu.
OdpowiedzUsuńlawenda- ble, a wiatru znad klifu zwyczajnie zazdroszczę
OdpowiedzUsuńkłaniam się nisko :)
Ujmujące. Bardzo mi się podoba ten wiersz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam! :-). Moje pisaniny tu zawsze są niedorobione, no i nie mam takiego talentu jak niektórzy po sąsiedzku (pozdrawiam! :-)
OdpowiedzUsuńMałgorzato, skojarzenie z Gałczyńskim trafione w dziesiątkę, właśnie o tym myślałam idąc do pracy przez słoneczny park i wymyślając ten wiersz.
Zenzooo! Jak miło Cię znów widzieć :-)
Kopacz... miło mi. A u Ciebie w innym nastroju. Gęsto i nielirycznie, refleksyjnie.
bardzo mi się podoba.bardzo.kolejny wiersz,ktory utwił mi w głowie..
OdpowiedzUsuńBardzo mi przyjemnie to czytać, El.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie