środa, 23 września 2009

Zapach dłoni

Zapomniałem, jak pachną twoje dłonie,
piszesz niespodziewaną nocą.

Jeszcze się dąsam trochę:
mydłem i kremem do rąk, cebulą w kostkę krojoną.

Nie to chcę sobie przypomnieć,
powiedz mi, jak pachną wieczornie?

Uśmiecham się przekornie:
wieczornie? Szamponem ziołowym i żelem lawendowym.

A jeszcze? Jak pachną, gdy sprzątniesz dzień
i w fotelu zaczynasz podróże?

Przebiegam po klawiaturze:
czekoladą i whisky, wiatrem znad klifu, kwiatem dzikiej róży.

A jeszcze? Jak pachną w środku nocy,
gdy kołyszesz mnie swoim oddechem?

Czuję na sobie twój wzrok,
czuję ich zapach, lecz to...
już tylko nam dwojgu opowiem...

6 komentarzy:

  1. Tak mi nasuwa "Rozmowę liryczną" Gałczyńskiego. Uszczegółowienie miłości. Bardzo przypadło mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. lawenda- ble, a wiatru znad klifu zwyczajnie zazdroszczę

    kłaniam się nisko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ujmujące. Bardzo mi się podoba ten wiersz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam! :-). Moje pisaniny tu zawsze są niedorobione, no i nie mam takiego talentu jak niektórzy po sąsiedzku (pozdrawiam! :-)

    Małgorzato, skojarzenie z Gałczyńskim trafione w dziesiątkę, właśnie o tym myślałam idąc do pracy przez słoneczny park i wymyślając ten wiersz.

    Zenzooo! Jak miło Cię znów widzieć :-)

    Kopacz... miło mi. A u Ciebie w innym nastroju. Gęsto i nielirycznie, refleksyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mi się podoba.bardzo.kolejny wiersz,ktory utwił mi w głowie..

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi przyjemnie to czytać, El.
    Dziękuję i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń