wtorek, 21 lipca 2009

Defilada i fajerwerki

...czyli święto narodowe. Fajerwerki oglądałam przed chwilą z balkonu z kieliszkiem schłodzonego pinot gris w ręce. A pojazdy wojskowe przejeżdżały pod tymże balkonem, a samoloty leciały nad nim, i nie musiałam nigdzie chodzić, żeby zobaczyć. Chciałam robić zdjęcia, ale wyczerpały mi się baterie i ciekawsze przejechało :-)

A teraz patrzę na sadzawkę i odbijające się w niej światło latarni. I pada letni deszcz...

I po raz kolejny obiecuję sobie, że kupię w końcu porządny aparat i nauczę się robić porządne zdjęcia, w nocy też :-)







4 komentarze:

  1. :) baterie, akumulatorki kup i ładowarkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. rozładowane baterie...ale widzę, że tylko te w aparacie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. wyglada jak stan wojenny...

    OdpowiedzUsuń
  4. Margo - mam ładowarkę i akumulatorki, problem w tym, żeby pamiętać o ładowaniu :-)

    Emmo - w sumie podobnie jak wyżej :-)

    Beato - no popatrz, zupełnie o tym nie pomyślałam. Może dlatego, że lato, nie zima (koksowniki! :-), a może minęło już dostatecznie dużo czasu, by zatarł skojarzenia...

    OdpowiedzUsuń