poniedziałek, 2 lutego 2009

Upiór


Kilka tygodni temu młodzi wyciągnęli mnie do teatru Roma na „Upiora w operze”. Właściwie moja rola mogłaby chyba ograniczyć się do dokonania rezerwacji (wcale nie takie łatwe) i zapłacenia za bilety (wcale nie takie tanie), ale uznałam, że skoro już inwestuję, to niech przynajmniej zobaczę, w co.

Osobiście nie gustuję w musicalach, a co zabawniejsze – młodzi też nie. Nastolatki, w wieku fascynacji fantastyką, metalem i gotykiem… i właśnie tu pojawia się powiązanie z „Upiorem”. Jeden z ulubionych zespołów (całkiem fajny) ma bowiem w repertuarze jeden z flagowych utworów musicalu. Poszli więc niejako poznać źródło…

Aranżacja Romy
(Posłuchaj na Isles of Sound, nr 02)

Aranżacja Nightwish
(Posłuchaj na Isles of Sound, nr 03)


Ja z kolei jadąc nie mogłam nie przypominać sobie fragmentu bardzo pięknego utworu Rogera Watersa:

Okropną muzykę Lloyda-Webbera
Grają latami, latami…
Trzęsienie ziemi burzy teatr,
Ale operetka brzmi dalej
W końcu wieko fortepianu spada
I łamie mu te pieprzone palce
To cud

Ale że raczej nie uprzedzam się z góry, zasiadłam na widowni z ciekawością. I przeżyłam bardzo miły wieczór. Cóż – stylistycznie niekoniecznie moja bajka, ale na tyle, na ile się znam, nie miałam nic do zarzucenia ani wykonawcom ani inscenizacji. Podobało mi się. I młodym też. Jakiś czas temu oglądaliśmy w telewizji amerykańską ekranizację – cieszę się, że mogli porównać. I przekonać się, jak działa magia żywego teatru… Że to mniej więcej taka różnica, jak słuchać ulubionego zespołu z płyty, a stać pod sceną na koncercie… :-)

Roger Waters, It's a Miracle
(Posłuchaj na Isles of Sound, nr 04)

5 komentarzy:

  1. Waters jest zniewalający, płynie jak mgła nad wrzosowiskami i otula się wokół szkockich zamków. A ja płynę wraz z mgłą.

    pozdrawiam ze swojej wyspy

    ps. o crimsonach mógłbym godzinami

    OdpowiedzUsuń
  2. ah ten Waters, już wiem! pojadę do lasu rowerem!

    znowu rymuje (sic!)

    :))

    OdpowiedzUsuń
  3. posłuchałam sobie u Ciebie, też libię Watersa bardzo!
    Ciumas, Isle :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. lubię :-))
    przesilenie wiosenne mnie dopada...klawisze mi się mylą...

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda, że płynie? To w ogóle piękna płyta: studyjna "Amused to Death", koncertowa "In the Flesh".

    Ja bardziej Pink Floyd i Genesis niż King Crimson, z tych ostatnich to głównie klasyka. Godzinami to mogłabym z kolei o starym Marillion :-)

    Emmo, cieszę się, że posłuchałaś i że się podobało! Też całuski, kobitko :-)

    OdpowiedzUsuń