wiatr mi potargał
wszystkie grzechy we włosach
myśli splątane
Wiatr wieje od wczoraj. W nocy niepokoił mnie we śnie jak śmiały kochanek, rano obudził trzaśnięciem drzwiami na klatce. Dzień był słoneczny i ciepły, mimo że zbereźnik cały czas wciskał się pod ubranie.
Poszłam na spacer na secesyjne łowy i zostałam uwięziona w parku. Park bowiem zamknięto ze względu na silny wiatr właśnie, w trosce o bezpieczeństwo niedzielnych rodzinnych spacerów. Weszłam jednak przez odsuniętą, symboliczną raczej, zaporę, nie przewidziałam tylko, że pozostałych wyjść bronią już masywne bramy. W poszukiwaniu wyjścia obeszłam więc park dokoła (a spory jest), aż w końcu i tak musiałam wrócić do tego samego płotka. W parku było niesamowicie. Wprawdzie na drzewach już prawie nie ma liści, ale i tak szum, jaki wydawały, gdy zrywał się wiatr, sprawiał wrażenie, jakbym stała w środku jakiegoś ogromnego lasu, a nie ucywilizowanego skrawka zieleni w środku Europy. Nawiewało coraz więcej chmur, robiło się ciemno.
Wróciłam szybkim krokiem do domu, łapiąc we włosy krople - zapowiedź deszczu. Ledwo zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, wiatr zaczął dobijać się do wszystkich okien, szarpać za klamki. Rozległ się grzmot i szyby zalała ściana wody. Przesiedziałam ją przy kubku gorącej herbaty z limonką, chłonąc w siebie deszcz i wichurę, czekając, aż upiecze się obiad – kurczak z pomarańczami i rozmarynem. Teraz jest już zupełnie ciemno. Deszcz ustał, na niebo wyszedł rogalik księżyca. Robię sobie jeszcze jedną herbatę i siadam do książek – będę się uczyć języka na jutrzejsze zajęcia, potem poczytam. Wieczorem jeszcze spojrzę, co w blogowym świecie.
Wiatr zelżał, ale nie miałabym nic przeciwko temu, by znów odwiedził mnie dziś w nocy... Chyba napiszę mu maila :-)
Lubię takie niedziele. Lubię wiatr i deszcz, lubię, jak przewiewa mi myśli, oczyszcza uczucia. Wiem, jestem nienormalna :-).
Cisza po Lynchu
4 dni temu
jesteś bardzo normalna:)))
OdpowiedzUsuńteż lubię TAKIE niedziele, drażni w nich tylko samotność. Wiatr jest zmiennym przyjacielem...
Ja uwielbiam wiatr! I zazdroszczę Ci spaceru po zamkniętym parku:)
OdpowiedzUsuńmój wiatr to musi być ten nad morzem, musi mnie sponiewierać, wtedy jest dobrze:)
OdpowiedzUsuńŚwietny wiersz, mroczne zdjęcia, piękny post :)
OdpowiedzUsuńHolden, no nie wiem :-). Niestandardowe to lubienie.
OdpowiedzUsuńSamotność czasem drażni, a czasem nie. Jesteśmy przyjaciółkami. Wiatr zmienny przyjaciel, jakbyś zgadł. Za to ja jestem stała w przyjaźni i póki co jakoś się dogadujemy :-)
Małgorzato, fajnie było :-). I fajnie czytać, że nie tylko ja.
OdpowiedzUsuńBeato, wiatr nad morzem to coś, do czego tęsknię zawsze. Ten zapach jodu, smoły, gnijących wodorostów, sól na wargach i w oczach... Jakby się leciało gdzieś w nieznane.
OdpowiedzUsuńNajbardziej sponiewierał mnie kiedyś morski wiatr na środku Morza Północnego, kiedy znalazłam sobie na statku taki wysunięty mostek, gdzie dodatkowo chlapała rozbryzgiwana przez łajbę woda. Oj, ależ byłam mokra i potargana :-)
Kopaczu... po prostu dziękuję! :-)
OdpowiedzUsuńCzyli ja też jestem :) Bo też lubię!
OdpowiedzUsuńDzisiaj nad Polskę nadciągnął brytyjski niż, jak widać wieczna niedziela nie odpuszcza ;)
OdpowiedzUsuńTo pierwsze zdjęcie bardzo klimatyczne. Pozdrawiam milutko :)
Ho, ho, Isle to Ty miałas przygodę z Prawdziwą Wodą:) ja cóż, tylko "Małe Młerze" - zatoka, Hel:)
OdpowiedzUsuńMargo, jesteś :-).
OdpowiedzUsuńNo proszę - coraz więcej lubiących niestandardową pogodę!. Jeszcze się okaże, że nie ja jedna lubię, jak w lecie jest chłodno, a w zimie ciepło :-)
Zenzo, dziękuję!
Ano nie odpuszcza, dziś też wieje i leje. Pozdrawiam z pół drogi między Brytanią a Polską :-)
Beato, co chcesz od Zatoki i Helu?? Gdańsk super, a Gdynia to już w ogóle zen :-)
Przygoda to była taka więcej gawędziarska, bo z pokładu wielkiego i bezpiecznego promu :-). Zawsze mówiłam, że zostałabym marynarzem, gdyby nie choroba morska :-))
Mnie sie najbardziej zawsze, maszynownia podobała, smród smaru, te różne przejścia, tunele, pomościki, bardzo, córka mechanika jestem:)
OdpowiedzUsuńjeszcze nie mrocznie ale nastrojowo, lubię tak :) wiatr musi być samotny, chciałby przystanąć, zatrzymać się, zostać przy kimś dłużej, ale nie potrafi, musi biec dalej...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, Królu Źdźbła i Potoku. Miło mi Cię gościć.
OdpowiedzUsuńMasz rację, toteż trzeba wdychać zapachy, które przynosi, ale nie przywiązywać się do niego :-)
W mroku nie czuję się dobrze. Ale że nie udaje mi się jakoś trafić do krainy jasności, pozostaję w pół-mroku, pół-świetle. Nastrojowo :-)
Pozdrawiam mrok!
ciekawe haiku i ciekawe zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń... na moim czerepie już za bardzo nie ma co wiatr targać :):):)
pozdrawiam,
Robert
Dziękuję, Robercie! Chciałabym kiedyś mieć tyle haiku u siebie, co ty na swoim blogu... Zaglądam czasem po inspirację...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie