Zapomniałem, jak pachną twoje dłonie,
piszesz niespodziewaną nocą.
Jeszcze się dąsam trochę:
mydłem i kremem do rąk, cebulą w kostkę krojoną.
Nie to chcę sobie przypomnieć,
powiedz mi, jak pachną wieczornie?
Uśmiecham się przekornie:
wieczornie? Szamponem ziołowym i żelem lawendowym.
A jeszcze? Jak pachną, gdy sprzątniesz dzień
i w fotelu zaczynasz podróże?
Przebiegam po klawiaturze:
czekoladą i whisky, wiatrem znad klifu, kwiatem dzikiej róży.
A jeszcze? Jak pachną w środku nocy,
gdy kołyszesz mnie swoim oddechem?
Czuję na sobie twój wzrok,
czuję ich zapach, lecz to...
już tylko nam dwojgu opowiem...
O ciszy
5 godzin temu
Tak mi nasuwa "Rozmowę liryczną" Gałczyńskiego. Uszczegółowienie miłości. Bardzo przypadło mi do gustu.
OdpowiedzUsuńlawenda- ble, a wiatru znad klifu zwyczajnie zazdroszczę
OdpowiedzUsuńkłaniam się nisko :)
Ujmujące. Bardzo mi się podoba ten wiersz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam! :-). Moje pisaniny tu zawsze są niedorobione, no i nie mam takiego talentu jak niektórzy po sąsiedzku (pozdrawiam! :-)
OdpowiedzUsuńMałgorzato, skojarzenie z Gałczyńskim trafione w dziesiątkę, właśnie o tym myślałam idąc do pracy przez słoneczny park i wymyślając ten wiersz.
Zenzooo! Jak miło Cię znów widzieć :-)
Kopacz... miło mi. A u Ciebie w innym nastroju. Gęsto i nielirycznie, refleksyjnie.
bardzo mi się podoba.bardzo.kolejny wiersz,ktory utwił mi w głowie..
OdpowiedzUsuńBardzo mi przyjemnie to czytać, El.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie