Kilka tygodni temu młodzi wyciągnęli mnie do teatru Roma na „Upiora w operze”. Właściwie moja rola mogłaby chyba ograniczyć się do dokonania rezerwacji (wcale nie takie łatwe) i zapłacenia za bilety (wcale nie takie tanie), ale uznałam, że skoro już inwestuję, to niech przynajmniej zobaczę, w co.
Osobiście nie gustuję w musicalach, a co zabawniejsze – młodzi też nie. Nastolatki, w wieku fascynacji fantastyką, metalem i gotykiem… i właśnie tu pojawia się powiązanie z „Upiorem”. Jeden z ulubionych zespołów (całkiem fajny) ma bowiem w repertuarze jeden z flagowych utworów musicalu. Poszli więc niejako poznać źródło…
Aranżacja Romy
(Posłuchaj na Isles of Sound, nr 02)
Aranżacja Nightwish
(Posłuchaj na Isles of Sound, nr 03)Ja z kolei jadąc nie mogłam nie przypominać sobie fragmentu bardzo pięknego utworu Rogera Watersa:
Okropną muzykę Lloyda-Webbera
Grają latami, latami…
Trzęsienie ziemi burzy teatr,
Ale operetka brzmi dalej
W końcu wieko fortepianu spada
I łamie mu te pieprzone palce
To cud
Ale że raczej nie uprzedzam się z góry, zasiadłam na widowni z ciekawością. I przeżyłam bardzo miły wieczór. Cóż – stylistycznie niekoniecznie moja bajka, ale na tyle, na ile się znam, nie miałam nic do zarzucenia ani wykonawcom ani inscenizacji. Podobało mi się. I młodym też. Jakiś czas temu oglądaliśmy w telewizji amerykańską ekranizację – cieszę się, że mogli porównać. I przekonać się, jak działa magia żywego teatru… Że to mniej więcej taka różnica, jak słuchać ulubionego zespołu z płyty, a stać pod sceną na koncercie… :-)
Roger Waters, It's a Miracle
(Posłuchaj na Isles of Sound, nr 04)
Waters jest zniewalający, płynie jak mgła nad wrzosowiskami i otula się wokół szkockich zamków. A ja płynę wraz z mgłą.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ze swojej wyspy
ps. o crimsonach mógłbym godzinami
ah ten Waters, już wiem! pojadę do lasu rowerem!
OdpowiedzUsuńznowu rymuje (sic!)
:))
posłuchałam sobie u Ciebie, też libię Watersa bardzo!
OdpowiedzUsuńCiumas, Isle :-)
lubię :-))
OdpowiedzUsuńprzesilenie wiosenne mnie dopada...klawisze mi się mylą...
Prawda, że płynie? To w ogóle piękna płyta: studyjna "Amused to Death", koncertowa "In the Flesh".
OdpowiedzUsuńJa bardziej Pink Floyd i Genesis niż King Crimson, z tych ostatnich to głównie klasyka. Godzinami to mogłabym z kolei o starym Marillion :-)
Emmo, cieszę się, że posłuchałaś i że się podobało! Też całuski, kobitko :-)