poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Dzień, którego nie było

Ciężkie chmury wisiały wczoraj nad miastem. Wybrałam się na spacer, zrezygnowawszy przedtem – w porywie troski o zdrowie – z południowej kawy. Chodziłam zatem po ulicach półśpiąca, na wpół oderwana od myśli i rzeczywistości. Nieobecna. Obecna gdzieś indziej. Jednocześnie w dwóch światach, w wielu światach, w żadnym.

Kupiłam w piekarni świeży, prawdziwy chleb, prosto z pieca. Ciepło papierowej torby ogrzewało dłonie, trochę zmarznięte od tużjesiennego wiatru. Zapach przypominał szkolny sklepik za rogiem, lektury i wycieczki na wieś. Kupiłam warzywa do woka i późne truskawki. Po powrocie napełniłam dom aromatem smażonej oliwy i przypraw. Truskawki smakowały intensywnie, prawie jak poziomki. Potem tańczyłam boso w pustym pokoju. Padał deszcz. Wieczorem czerwone bordeaux pozostawiało na języku lekką goryczkę tanin.

Rzucałam sobie linki, kotwice realności, ale i tak mnie nie było...

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Obrazki z wakacji

Robię porządek w zdjęciach, więc czemu nie... :-)

Relaks...


Fauna...




Susza...


Widoczek klasyczny, tym razem z wody... :-)

sobota, 7 sierpnia 2010

Gęsto i pusto

Po urlopie.
Fajnie było. Gęsto od wrażeń, obrazów, dźwięków, ludzi, rozmów, dotyku, bliskości. Ciepło i słońce, lenistwo, mimo podróży, bieganiny i turystycznego zgiełku - paradoksalnie, ale tak. A teraz, bez chwili oddechu, przejście w świat pracy, przeprowadzki, spraw, do których nie mam serca... Jak zanurzenie z rozgrzanego, słonecznego brzegu w zimną, ciemną, nieprzyjazną wodę. Gęsto od myśli o małostkach, które trzeba załatwić.

Pod gęstością pustka w środku, jak puste ściany w moim nowym mieszkaniu. Nie piszę, nie słucham muzyki, nie patrzę na obrazy, które mogłyby ją zapełnić. Na razie skupiam się na tym, jakie meble kupić. Na razie mi z tym lepiej, spokojniej...